(Ciąg dalszy rozdziału 51)
Cristine wjechała do szpitala na specjalnych noszach. Widziała Gunnara i Igora ,a obok nich pielęgniarkę i lekarza. Potem była ciemność. Słyszała głosy ,które wydawały się szeptem. Ten szept ją uciszał. Szybka jazda na noszach kołysała do snu. Bólu nie czuła. Tylko odrętwienie. Nogi miała sztywne i zimne. Nie wiadomo czemu. I w tej ciemności nagle pojawiła się mała gwiazda. Jedna, malutka ,migotała w samotności. Potem pojawiła się kolejna. I następna. W końcu zmieniły się w jedną ogromną migotkę. A ona wybuchła. Jej cząsteczki zbliżały się w stronę dziewczyny. Uderzały z całą siłą. Początkowo nie odczuwała bólu. Jednak chwilę potem straszliwy ból przeszywał jej biodro. Nagły ból a potem ulga. Uśmiechnęła się ,kto wie czy tylko w tym 'śnie'.
- Co się stało - Powiedziała gdy tylko się ocknęła. Dotknęła biodra. - Ałłłł... - Zapiszczała. Było w bandażach jednak bolało. I strasznie pulsowało. Dotknęła brzucha - Ufff... - Odetchnęła z ulgą. Dziecko jak było tak jest. Zaśmiała się w myślach. Rozejrzała się. Przy jej łóżku siedział Gunnar opierając głowę o stoliczek. Lekko chrapał.
- Ciekawe która godzina. - Powiedziała sama do siebie. Na przeciwko niej wisiał zegar. Wskazywał 5.30. Na dworze było ciemno więc wywnioskowała że jest noc. Wstała ostrożnie. Zrobiła jeden krok i opadła na łóżko. Gunnar się obudził.
- Co ty?.. - Powiedział zdezorientowany. - Nie powinnaś wstawać sama.
- Chciałam tylko zobaczyć kartotekę - Popatrzyła na niego błagalnymi oczyma i wskazała kartkę przyczepioną do końca łóżka.
- Przyniosę ci. - Wstał i podszedł ospale do tekturki.
- Teraz jestem kaleką? - Powiedziała odważnie. Starała się by jej głos zabrzmiał zwyczajnie.
- Nie. - Powiedział miłym tonem. - Igor czuwał przy tobie trzy godziny, potem pojechał rozwozić ogłoszenia. Zaraz powinien wrócić. I około 8 pojedziemy do domu. Masz założony specjalny ściągacz by kość się nie przemieszczała. Będziesz chodzić jakiś czas o kulach.
- Dobrze. Słabo mi.. - Wyjęczała. Przemieściła się na łóżku i przykryła kocem.
- Już lepiej? - Spytał głaszcząc ją po głowie.
- Znacznie. - Uśmiechnęła się lekko. Wtedy chyba znowu zasnęła. Kiedy się obudziła ,była gotowa do opuszczenia szpitala. Właściwie, to już go opuściła. Jechała na tylnych siedzeniach samochodu ojca. Głowę miała na kolanach Gunnara.
- Obudziła się ? - Zapytał Igor.
- Tak - Powiedział rozpromieniony Gunnar. Samochód się zatrzymał. Pierwszy wyszedł Igor. Otworzył drzwi i wystawił kulę. Cris podniosła się i ją momentalnie zmroziło. Adam zapłakany przed nimi stał. Cofnęła się o krok.
- Nie bój się. - Powiedział i zbliżył się o ten jeden krok.
- Odzywasz się do pospolitego mieszańca? Ty wampir. - Rzuciła.
- Przepraszam. - Odparł. Ona o kulach doszła do niego. - Xawery?
- Tak.. Pokazała zakrwawione bandaże.
- Grace grozi niebezpieczeństwo! - Zaczął.
- Przecież ty jesteś tutaj a ona w Kanadzie. Czyli nic jej nie grozi. - Uśmiechnęła się .
- Porwał ją inny wampir. A on ją zabije.
- O! Mam uwierzyć?
- Uwierz - Powiedział Igor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz