- Co jest? - Zapytała Cristine
- Wyjeżdża! Rozumiesz?! Australia!
- Co? Spokojnie.. Po kolei. - Uspakajała siostrę.
Grace wzięła głęboki wdech i zaczęła.
- River wyjeżdża. Do Australii, nie wróci.
- Czemu?!
- Nie wiem.. Nie byłam w stanie pytać.
- Nie martw się. Wiem że to marne pocieszenie. Hm. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Po prostu bądź. - Uśmiechnęła się blado. Potem usnęła. W tym momencie Cristine poszła do kuchni zmywać naczynia. Spojrzała przez okno naprzeciwko jej. Ujrzała chodzącą postać. Zrozumiała że to River. Wybiegła z domu zarzucając na siebie sweter.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - Zaczęła krzyczeć
- Spokojnie.
- Żartujesz?! Mam być spokojna?! Ona płakała kilka godzin! I mam być spokojna?! - Zaczęła go bić pięściami po torsie. On jednak nic sobie z tego nie robił. Stał jak przedtem i udawał że nie czuje uderzeń. Kiedy uderzyła z całej siły chwycił ją mocno za nadgarstki. Widocznie go zabolało.
- Przestań. Nie mogę zostać. Muszę wyjechać. Chciałem być szczery. Wyjeżdżam z rodzzicami.
- Jesteś pełnoletni! Nie rób jej tego!
- Nic nie poradzę. Może wrócę.
- Narobisz jej tylko zbędnych nadziei.
- Dlatego powiedziałem że nie wrócę. - Zacisnął mocniej dłonie na jej delikatnych nadgarstkach. - Ja ją kocham. Ale nie mogę zostać! A ty jej nie mów że może wrócę.
- Dobrze. - Uśmiechnęła się. Jednak nie na długo.
- Ty też jesteś ładna. - Powiedział kokieteryjnie.
- Jedną zraniłeś drugą też chcesz? O nie. Ze mną nie jest tak łatwo! Poza tym mam Gunnara. A ty.. nie pamiętasz już co zrobiłeś?
- Pamiętam i przepraszam.
- Gdyby nie to że w końcu uległeś już bym miała taki brzuch - zaczęła pokazywać.
- Wybaczysz X..
- NIE. - Przerwała mu. - Nie wybaczę.
- To był tylko szczeniacki odpał.
- Niech żałuje.
Wtedy on podszedł do niej i pocałował w policzek. Szepnął do ucha ''Dobrze ,niech żałuję. Niech wie co traci". Wtedy wyrwała nadgarstki i pobiegła w stronę domu. Miał szczera nadzieje że się odwróci. I to zrobiła. Tuż przy drzwiach odwróciła się do niego ,a on podniesiony na duchu zniknął w czarnej głębi nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz