Grace ubrała się w zieloną suknię. Adam szybko po nią przyszedł o 20.30.
-Gotowa?-spytał w drzwiach.
-Nie widać?- odpowiedziała. Oboje wsiedli do czerwonego ferrari.
-Nie zła bryka. - powiedziała Grace.
-Ma się trochę kasy z kieszonkowego.-odpowiedział.
-Ile? Milion dolarów? -spytała Grace.
-Śmieszne. Wsiadaj.-powiedział Adam i oboje wsiedli do auta.
-Jedziemy do Duluth.- odezwał się chłopak po około 9 km.
-Daleko jeszcze?- spytała Grace.
-Około 20 km?- odpowiedział Adam. Resztę kilometrów przesiedzieli w ciszy.
-Nie odezwiesz się?- spytał. Ona milczała, nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Zatrzymał się i oboje wysiedli. Weszli do białej kuli. Kremowe ściany sali balowej, czarna scena orkiestry,a za nią z purpurowymi ścianami korytarz. Adam i blond dziewczyna zaszokowali tłum. Prawie wszędzie były lustra, a jedyną osobą, która się w nich odbijała to była dziewczyna imieniem Sydney.
-Dziwnie się czuję.- powiedziała. On chwycił ją za rękę i pociągnął na środek. Złapał ją w pasie i pociągnął do siebie. Ona delikatnie położyła dłonie na jego szerokich ramionach.
-Dobrze zrobiłaś, zgadzając się.- powiedział i przybliżył jeszcze Sydney do siebie.
-Obym nie żałowała tej decyzji...-szepnęła Sydney.
-GRACE!- głośny krzyk. Dziewczyna wyrwała się z objęć Adama. Odwróciła się w stronę drzwi, to był River.Czarny garnitur, słodko w nim wyglądał. Dziewczyna szybko do niego podbiegła i zawiesiła się na jego szyi.
-Dobrze, że jesteś.- wyszeptała szczęśliwa.On stał sztywno jak w wojsku, w końcu oparł brodę na jej głowie.
-Też się cieszę..- wyszeptał i szybko wziął ją na ręce.Adam szybko do nich podszedł.
-Sydney... Masz ostatnią szansę.- powiedział. chwycił ją z dłoń, ona zamknęła oczy. Jego druga ręka dotknęła jej szyi. Poczuła jego oddech na uchu.
-Albo ...- wyszeptał. Jego ręka cofnęła się z dłoni na policzek od strony River'a. Lekko odwrócił jej głowę, ale ona szybko ją cofnęła. Otworzyła oczy.
-River, zabierz mnie stąd.- wyszeptała. Powoli jej oczy opadały tracąc świadomość.
-Adam...- wyszeptał River.
-Rivyer.- wypowiedział Adam z lekkim rosyjskim akcentem.
-Wstydził byś się.- powiedział, odwrócił się i wyszedł. Zaniósł Sydney do pobliskiego lasu. Zdjął marynarkę i koszulę i ułożyła jak najszerzej na ziemi. Położył na swoje ciuchy Grace tak, by jak najmniej się pobrudziła, a sam położył się na ziemi koło niej tuląc jej zimne ciało do rozpalonej klatki piersiowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz