sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 93.

Słońce pokazywało się zza ziemi. Jego promienie ogrzewało ciało dziewczyny, jej stopy powoli przesuwały się po ziemi. Zostawiła wioskę jakiś kilometr za sobą, przekonana była,że teraz nic się jej nie stanie.
   Zamurowało ją, stanęła jak wryta. Źrenice się zmniejszyły, przed nią czekało miasto... Do jej uszu dotarło wycie wilka, znajome jej wycie.
-Kalina.. -wyszeptała. Obejrzała się, za nią ciągnęła się brudna, biała wilczyca. Nie wierzyła,że to ona, nie była podobna. Oczy wilczycy  były schowane, nie za powiekami, to głowa była tak skulona. Łapy wilczycy całe były w rzepach, nie brakowało też na nich kolcy róż. Ogon skulony, głowa uniosła się. Ciało zmieniało kształt, to naprawdę Kala.
-Grace...- powiedziała półszeptem nastolatka.
-Wracaj..- odpowiedziała Grace i odwróciła się plecami do Kaliny. Nie chciała, by dziewczyna szła z nią, to może się źle skończyć.- Jak długo za mną idziesz?-
-Ja...muszę z tobą iść, proszę.-prosiła nastolatka. Jej oczy zabłysły smutkiem, ręce złożyły się jak do modlitwy. 
-Zadałam pytanie.- dążyła Sydney. Była zła, Kalina nie słuchała jej, choć.. może ona chce jej pomóc? Myśli ciągle plątały się w jej głowie, nie była pewna niczego.
-Eh... Od dwóch dni, chyba...- przyznała Kala. Opuściła głowę, nie wiedziała w prawdzie co przeżyła przyjaciółka, bo podążała za zapachem, który bardzo dobrze się u niej rozwinął.
-Wyśmienicie...- powiedziała ironicznie Grace. Odwróciła się do Kali. Widziała jej błagające oczy, czarne dresy, adidasy i ... zieloną bluzę Sydney.
-Pożyczyłam..- powiedziała zmieszana Kalina.
-Chodź.- rzekła ostatecznie Sydney. Kala szeroko się uśmiechnęła.
     Dwie wilczycy biegły w kierunku miasta, kolejnej cywilizacji. Nie ominą jej w postaci wilka, tego były pewne. Gnały w ciszy,a jednak rozmawiały. Każdy gest rudej wilczycy był rozważany przez białego wilkołaka. Miasto było co raz bliżej...
     Dwie dziewczyny w ludzkiej postaci stanęły przed wielkim budynkiem, który otwierał im drogę do miasta. Przed nim była asfaltowa droga, Grace i Kalina zaczęły iść przy ścianie w prawą stronę. Gołe stopy jednej z nich napotkały coś dziwnego, coś ..obślizłego? To coś umknęło jej spod nogi, to był wąż.
-Wąż...- wyszeptała spokojnie Grace. Bała się,że to będzie jadowity gatunek,lecz nie pokazywała tego. Przyśpieszyła kroku.
    Skręciły w lewo, wchodząc do terenu zabudowanego. Wielkie domy zaczęły otaczać dziewczyny, kilka dróg i wiele eleganckich ludzi. Obie zaczęły się rozglądać, stały między dwoma budynkami. Z okien było słychać krzyki, rozmowy oraz plotki.
-Chodź.-wyszeptała Grace i zaczęła biec. Wyszła na ulicę, obejrzała się, 10 metrów od niej był skręt na lewo, w stronę jej podróży.
     Skręciła... Ktoś się za nią ustawił, i to nie była Kalina...Odwróciła się, jakiś dobrze zbudowany mężczyzna trzymający nadgarstki Kaliny.
-Szybko wpadłaś Kala...- stwierdziła Grace. Próbowała uciec, lecz przed nią ustawiło się 2 dryblasów.
-Panienka, daję kasę lub my się panienką zajmiemy.- powiedział osobnik trzymający Kalinę.
-Grace,musimy...-zaczęła przerażona Kala. Jej oczy zaczęły płakać.
-Nie możemy.-przerwała jej Grace. Kalina została puszczona, popchnął ją,a  ta upadła przy Grace.
-Wstawaj...bo chyba musimy.-wyszeptała Sydney. Podeszła do osobników z tyłu.
*Na 3 uciekamy.* pomyślała i ustawiła się przy małym otworku, między mężczyznami. 
-Wypuścicie nas dobrowolnie, albo odejdziemy używając siły.- negocjowała Sydney. Nie chciała używać siły, lecz gdy usłyszała śmiech mężczyzn zmieniła zdanie.
*Raz...dwa..trzy...* pomyślała. Kalina szybko rzuciła się na mężczyzn jako wilczyca, a Grace przebiegła koło nich. Przyjaciółka odbiegła od nich, obie był wolne. Przebiegły "korytarz" między fabryką,a blokiem i trafiły na teren otwarty, przez który ciągnęła się ulica.
   

1 komentarz: