piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 69.

Cristine zamknęła oczy. Czuła woń krwi. Coś albo ktoś nią kołysał. Nie mogła stwierdzić co się teraz działo. Powieki stały się ciężkie i za żadne skarby nie mogła ich unieść. Poddała się. Czuła jak ta postać kładzie ją na czymś miękkim i wygodnym. Po momencie zapragnęła położyć się na boku. Nie mogła. Kończyny również były ciężkie i odmówiły posłuszeństwa.  Zrezygnowana pogrążyła się w myślach, nadal była świadoma. Słyszała, czuła. Pamiętała ,że Gunnar ją podnosił.Więc to co go zaniosło i położyło najprawdopodobniej w łóżku to był Gunnar. Tak ,super - Pomyślała. - Wpierw się z nią całuje ,a potem mną się opiekuje... Fałszywy...
- Cris, słyszysz mnie? - Powiedział chłopak.
Miała ochotę powiedzieć "NIE!" ale bała się że jeżeli spróbuje coś powiedzieć to również się nie uda. Zebrała w sobie wszystkie siły i bardzo szybko podniosła powieki. Oślepił ją blask lampy, jednak nie mrużyła oczu. Nie mrugnęła. Bała się że po raz kolejny nie uda jej się podnieść powiek. Patrzyła w sufit. Jednak bardzo dobrze wiedziała gdzie jest. Znała ten pokój. Gunnar miał czelność zanieść ją do pokoju gdzie ... Podniosła lekko rękę i wskazała palcem drzwi do pokoju. Spojrzała na niego. Zacisnęła jedną pięść i szczękę.
- Wy...no...oś... si...ę! - Wybełkotała. Każda sylaba, którą musiała wymówić sprawiała ból.
- Cristine...
Ona spojrzała na niego kamiennym wzrokiem. Nie miała sił, czuła się słaba, bezbronna. Ale podparła się łokciami. Uniosła górną część ciała, nogi postawiła na podłodze. On wstał i próbował ją znowu położyć. Zaczęła go obkładać pięściami. Najmocniej jak tylko potrafiła. W końcu zrozumiała ,że to nie ma sensu. Podrapała go po twarzy i szyi. Spojrzała na niego po raz ostatni. Miał twarz robota.Wykonywał tylko swoje zadanie. Był wściekły. Mimo, że twarz nie ukazywała jego uczuć to żyły na szyi były bardzo widoczne. Twarz napięta. W końcu uległa. Ułożył ją delikatnie.
- Już... n..ie uda...waj. - Powiedziała.
- O co ci chodzi? - Spytał udając spokojnego.
- Zr...ań m...nie. I wy..jdź. - Po raz kolejny mówiła przerywając.
Chyba nie zrozumiał.
- Wy...jdź. - Powiedziała zrezygnowana.
- Nigdzie nie idę. Kocham Cie.
- Hahaha..- Wybuchła śmiechem. - Ko...chasz Grace.
- Pocieszałem ją. - Mówił nie strudzony. Nie poddawał się.
Wtedy drzwi uchyliły się. Wszedł lekarz i 2 pielęgniarzy. Podeszli do niej. Lekarz zaczął wyjmować za swojej torby mnóstwo metalowych przyrządów. Potem nie dając jej znieczulenia zaczął zszywać rany.
- A gdzie płód? - Zapytał kiedy skończył. Do pokoju weszła Grace z małym białym, drewnianym pudełkiem.
- Tutaj. - Powiedziała przez łzy.
- Dobrze, zabierzemy To, a teraz dajcie jej odpocząć. - Wziął pudełko, i swoje rzeczy. Wyszli. Gunnar ich odprowadził razem z Grace do drzwi wyjściowych. Wtedy zrobiło się tak spokojnie. Cristine zamknęła oczy a potem... Odleciała gdzieś daleko. Do krainy marzeń.
Obudziło ją stukanie. Bardzo głośne. Nie wiedziała co się działo ale nie było to interesujące. Otworzyła oczy. Obok niej siedział Gunnar. Oczy miał podkrążone z braku snu. Patrzył na nią cierpliwie.
- W końcu. Spałaś całą noc, dzień i już się zmierzcha. - Powiedział spokojnie. Spojrzała na niego spode łba. - Mam dla ciebie kolację. Tosty z serem, szynką. I herbatę z dwiema łyżeczkami cukru. Chcesz?
Nie odezwała się. Nie zamierzała. Bolało ją ,że mimo wszystko musi być koło niej, że ona musi na niego patrzeć.

1 komentarz: