czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 89.

Słońce było zasłonięte chmurami. Mgła przysłaniała widok wilczycy, jej błękitne oczy plątały się po przestrzeni. Nie chciała się zatrzymać, ale musiała coś zjeść. Brzuch zaczynał dawać znaki o swojej pustce, a okolica była pełna zajęcy.
   Zatrzymała się z przymusu. Łapy zaczęły drżeć, a na nos spadł biały puch. W oczach wilczycy zaświecił błysk szczęścia. Płatek przesuwał się po nosie, roztopił się. Woda kapała z nosa Grace, obserwowała swój nos bacznie, jakby zaraz miał gdzieś uciec. Wpatrzona była jak w River'a. Otrząsnął ją brzuch, który zaczął krzyczeć. Nieustannie błagał o pomoc. 
  Królik. Przechodził właśnie 4 metry od wilczycy, szary król. Na myśl o jedzeniu, wilczycy ślinka poleciała. Głód doskwierał jej, dlatego schyliła się i w milisekundzie podbiegła i złapała królika. W jej pysku płynęła zajęcza krew, spływała prosto przez gardło,aż po głodny żołądek. Sydney bez namysłu odgryzła głowę ofiary, przełknęła,a chwilę potem leżała najedzona. Nie był ten król zbyt duży, ale taki, by jeden wilk się najadł.
  Łapy Grace poruszały się jak u geparda, uszy były gotowe na każdy szelest, a oczy na każdy ruch. Czuła chłodny wiatr. Śnieg padał na ochłodzony nos wilczycy, futro robiło się mokre. Spływała po nim woda, lodowata woda, która poczęła zamarzać. Wiatr skierował śnieg na oczy wilka, zasłaniając mu widok. Mgła narastała, a Grace traciła siły. Nie widziała żadnego schronienia, zaczynała się zima. By przetrwać będzie musiała ryzykować, jeżeli Lucya nie będzie daleko.
  Przebyła kilka kilometrów. Śnieg na ziemi leżał i nie miał zamiaru zniknąć, a z nieba nadal spadał puch. Biedny nos wilczycy okryty był śnieżkami, zimny wiatr wiał prosto w pysk wilkołaka. Silny powiew zachwiał wilczycą, łapy zmieniały postać w stopy. Grace patrzyła tylko jak wszystko zmienia się w jedną, straszną noc. Upadła na ziemię, miała przed oczami tylko śnieg i ciemność zasłaniającą jej widok. Jej blond włosy okryły twarz, ręce złożył się pod głową, a nogi były skulone, przytulone do brzucha.
  Śnieg okrył ją całą, była zmarznięta. Powieki dawno zasłoniły źrenice, serce biło co raz to wolniej i wolniej, do nosa dostawało się trochę śniegu, który jak na złość padał zawzięcie.Usnęła.
(sen)
    Siedziała na łóżku w swoim pokoju. Czekała na coś, lecz nie wiedziała na co. Poczuła ciepło, którego właśnie tak bardzo pragnęła. 
   Głowa opadła na poduszkę, oczy zamknęły się. 
   Coś nią potrzęsło. Ciepłe uczucie odeszło, a zimno ogarnęło jej całe ciało. Otworzyła oczy, oparła się na łokciach i spojrzała na ścianę. Cień, wiedziała co to znaczy. Sape, znów chcę ją podręczyć.
Zrozumiała,że musi uważać. Nie mogła teraz ryzykować, każde ryzyko to jeden krok do śmierci. Musi uważać, na swoje życie.
Obudziła się. Śnieg dotarł do nosa, oczy były całe w wodzie, a ręce trzęsły się. Lecz nadal leżała nie ruchomo. Brakowało jej sił, żeby usiąść, a co dopiero,by wstać... Musiała zrobić coś, by nie zamarznąć na śmierć, nie chciała dać przyjemności Sape'owi.
  Wysiliła się, krew w jej żyłach nabrała tempa, serce poczęło bić szybciej,a oddech ogrzewał upartą dziewczynę. Była w pozycji siedzącej, co nadal nie dawało jej żyć. Miała tylko jedno wyjście...
  Błękitne źrenice rozszerzyły się. Ręce dziewczyny starały się odbić jej ciało, a nogi postawić pionowo. Spojrzała na swoje kozaki, to one utrudniały całą akcje. Wzięła jedną rękę, nogę jakoś założyła na drugą. By sobie ulżyć musiała zdjąć buty.Palce chwyciły suwak i ciągnęły go w dół. Dłoń dotknęła małego koturna i zrobiła z nim to samo co z suwakiem, pociągnęła w dół.
  Bose nogi ruszyły, śnieg w sam w sobie był miękki, ale strasznie chłodny. Grace próbowała odrywać stopy i przesuwać je co raz to bardziej do przodu.
  Zmarznięta, uparta i młoda dziewczyna szła dalej, tylko po ty, by odnaleźć siostrę.
   
  

1 komentarz: