-Grace?- spytała Lucya. Była już w domu. Jej ojciec poszedł zrobić śniadanie, a Sydney spała. Zwinęła się w kłębek na fotelu. Cristine przykucnęła koło niej.
-Sydney... Czemu to ci sprawia ból? Przykro mi, że tak cierpisz...- powiedziała szeptem. Dotknęła jasnych brązowych włosów Grace.
-Cristine...?- odezwała się cicho. Ledwie dosłyszalnie dla normalnego człowieka. Ale nie dla... wilka.
-Jestem tu...- odpowiedziała. Wzięła rękę Sydney i spojrzała na nadgarstki.
-Masz jakieś blizny,albo znamię?- spytała Lucya nie odrywając wzroku od dłoni swojej siostry.
-Wątpię.. Może gdzieś mam jakąś bliznę. Ale znamię... Raczej nie.- powiedziała i gwałtownie wstała. Cristine oparła się z tyłu o ręce. Powoli zaczęła wstawać. Wyprostowywać nogi i dorównując Grace wzrostu.
- Coś tam było.- powiedziała Sydney.
- Wiem! Nie tylko ty jesteś tu wilkiem. Oj Sydney... Skąd ty bierzesz całą tą energię?- spytała Lucya. Usiadła na fotel. Ciemna czerń otulała rude włosy. Grace szybko się do niej odwróciła.
- Mam to w genach.- powiedziała Grace i uśmiechnęła się do siostry.
- Musimy się dowiedzieć co tam było...- stwierdziła Lucya. Lecz jej stwierdzenie było proste dla Grace. Sama chciała to powiedzieć.
-Ciekawe jak? Ja jako wilk? O nie! Czy ty przemiany cię bolą? Bo mi się wydaję,że nie!- krzyk Sydney roznosił się po całym domu. Lucya spuściła głowę. Ruda grzywka zasłoniła jej oczy.
-Nie wiem...- powiedziała szeptem...
-Ja cię słyszę. Bo wiesz.. Ja jestem pół człowiekiem i pół wilkiem!- krzyknęła Grace.
-Dziewczyny! Kolacja! - krzyknął z kuchni ojciec Cristine.
-Sorry..- powiedziała smutna Grace.
- Nic się nie stało.- powiedziała Lucya. Uśmiech powoli zaczął malować się na jej twarzy. Wstała i razem z Grace poszły do kuchni. Sydney stanęła w drzwiach. Wpatrywała się w jedno z dwóch okien na wschodzie.
-Lucya! - krzyknęła. Ona odwróciła się do niej i co i raz zerknęła na swojego ojca.
-Czujesz?- spytała szeptem Grace.
- Tosty?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Cristine.
-Nie... Nie daleko jest jakiś wilk...I założę się,że nie jest normalny.Znaczy... Wiesz o co mi chodzi, prawda?-
-Wiem. Ja ni... Czekaj...-
-Nie daleko... Przy początku lasu, czyli około 800 m?-
-Przesadzasz... No nie wiem ile,ale nie ważne. Ej.. Grace, chyba nie chcesz teraz...-
-Chcę.- przerwała Cristine Sydney.
- Chyba śnisz!-
- Nie, nie śnię. Idę.- powiedziała i wyszła z kuchni.
-Tato..- powiedziała zdenerwowana Lucya,
- Idź z nią, a ja poczekam. Tylko uważaj, ją może być trochę gorzej widać w ciemności.-
- A my wróciliśmy nad ranem... Tak szybko nadeszła noc?-
- Patrząc na nią zajęło ci to kilka godzin...- stwierdził Igor.
-Serio? Ale musiałam być w nią wpatrzonaa... Sydney!- krzyknęła Lucya zauważając Grace na dworze.
-Idź.- powiedział. Cristine wybiegła na dwór. Na szczęście Grace nie doszła daleko. Biały wilk krył się w ciemnościach lasu. Dogoniła Lucya Sydney chwytając ją za ramię. Sydney upadła.
-Przemiana?- spytała odsuwając się Cristine.
-Tak! - krzyknęła. Kości zaczęły się mielić,a skóra zmieniała barwę. Zaczęło wyrastać futro i w pewnym momencie był już szary wilk, zamiast dziewczyny. Wilczyca odwróciła się do Lucyi.
-O nie... Pamiętaj Grace, samokontrola.- zaczęła się cofać.
-Dobra... - powiedziała Cristine i stała się białą wilczycą. Grace zawarczała na nią.
-Nie stójmy tak!- powiedziała Grace i zaczęła biec w stronę lasu. Cristine próbowała ją dogonić,ale kto da radę dogonić wilka,który ma więcej energii niż cała wataha? Powoli jednak Cristine dogoniła Sydney i biegła z nią na równi.
Mylą mi się te wszystkei imiona przez to ze raz jest Grace raz Sydney ...
OdpowiedzUsuńWłaśnie chodziło mi o to, by ciągle nie było Grace i Grace...;P
OdpowiedzUsuń